Eksperci: zakrzepica jest śmiertelnie niebezpieczna; zachorowania na nią będą rosły
Eksperci mówili o tym na konferencji zorganizowanej w Warszawie z okazji Światowego Dnia Zakrzepicy, który obchodzimy 13 października, w rocznicę urodzin Rudolfa Virchowa. Badacz żyjący w XIX wieku jako pierwszy opisał trzy konieczne warunki niezbędne do wystąpienia zakrzepicy.
„Triada Virchowa jest do dzisiaj aktualną teorią tłumaczącą przyczynę powstawania zakrzepów w organizmie człowieka” – podkreślił prof. Marcin Kurzyna, kierownik Katedry i Kliniki Krążenia Płucnego, Chorób Zakrzepowo-zatorowych i Kardiologii CMKP w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. Są to: zmiany w składzie krwi – czyli aktywacja układu krzepnięcia, zmiany w przepływie krwi oraz uszkodzenie śródbłonka, tkanki wyściełającej naczynia krwionośne.
Zakrzepy mogą się lokalizować w organizmie w naczyniach tętniczych i naczyniach żylnych. Utrudniają lub uniemożliwiają przepływ krwi. Skrzepliny w naczyniach tętniczych prowadzą do zawału serca, udaru mózgu, niedokrwienia kończyn dolnych. „Ale przyjęło się, że Światowy Dzień Zakrzepicy koncentruje się na zakrzepicy żylnej, tj. zakrzepicy naczyń, którymi krew spływa z tkanek organizmu do serca” – tłumaczył prof. Kurzyna. Dodał, że sam Virchow skupiał się głównie na naczyniach żylnych.
Specjalista wyjaśnił, że są dwie najważniejsze manifestacje tzw. żylnej choroby zakrzepowo zatorowej (ŻChZZ) – tj. zakrzepica żył głębokich (głównie kończyn dolnych) oraz zatorowość płucna (inaczej zator tętnicy płucnej).
Głównym objawem zakrzepicy żył głębokich (VTE) jest obrzęk i zaczerwienienie łydki, silny ból nasilający się podczas chodzenia. Powikłaniem tej choroby jest tzw. zespół pozakrzepowy, w którym dochodzi do powstawania owrzodzeń.
„Nie wolno zapominać, że u części pacjentów zakrzepica żył głębokich nie wywołuje żadnych objawów, a to może skutkować opóźnieniem we wdrożeniu właściwego leczenia, szybko postępującym powiększaniem się skrzepliny i zwiększonym ryzykiem zatoru płucnego, a nawet zgonu” – powiedziała Kamila Jaszczor, założycielka Fundacji Trombofilia i Zakrzepica.
Jak tłumaczył prof. Kurzyna, gdy dojdzie do oderwania zakrzepu w żyle w nodze, to z prądem krwi dociera on do płuc i może zamknąć naczynie płucne. „Z tego wynikają dwie konsekwencje: pierwsza jest taka, że krew nie może przez płuca przepłynąć, a druga - że nie może nabrać tyle tlenu, ile organizm potrzebuje” – wyjaśnił specjalista. Jest to śmiertelnie groźne dla pacjenta.
Do najczęstszych objawów zatorowości płucnej prof. Kurzyna zaliczył duszność, ból w klatce piersiowej, kaszel zasłabnięcie lub omdlenie, czasem krwioplucie.
Wśród najsilniejszych czynników ryzyka ŻChZZ eksperci wymieniali: duże zabiegi operacyjne i unieruchomienie, złamania i urazy. Zalicza się tu również: doustną antykoncepcję, ciążę, połóg, żylaki, długie unieruchomienie w pozycji siedzącej, np. podczas długich lotów samolotem, palenie papierosów, a także chorobę nowotworową.
Zakrzepica rozwija się najczęściej u osób starszych z czynnikami ryzyka, ale chorują również w pełni zdrowi młodzi ludzie. W Polsce każdego roku rozpoznaje się ją nawet u kilkudziesięciu tysięcy pacjentów.
Prof. Kurzyna podkreślił, że dzięki prawidłowej diagnostyce można o połowę obniżyć śmiertelność w chorobie zakrzepowej. Niestety, choroba często rozpoznawana za późno. Zakrzepicę żylną rozpoznaje się przy pomocy badania USG, a zatorowość płucną na podstawie tomografii komputerowej naczyń krwionośnych (angio-TK). Oznaczenie D-dimerów może pomóc wykluczyć chorobę, ale jeśli ich poziom jest podwyższony konieczna jest diagnostyka obrazowa.
„Zakrzepica ma wiele twarzy, a niedawno poznaliśmy zupełnie nowe jej oblicze. Jest ono związane z infekcją SARS-CoV-2 i chorobą COVID-19. Nazywam je zakrzepicą covidową” – skomentował dr Piotr Ligocki, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.
Specjalista podkreślił, że liczba przypadków zakrzepicy będzie rosła, ze względu na rosnącą liczbę pacjentów z chorobami nowotworowymi oraz z zespołami pocovidowymi.
„Choroba nowotworowa jest drugą najczęstszą przyczyną zgonu u pacjentów z chorobą nowotworową. (...) Jeśli mamy współistnienie ŻChZZ i nowotworu, to ryzyko zgonu wzrasta trzykrotnie. To jest bardzo śmiertelna kombinacja” – powiedział prof. Kurzyna.
W infekcji SARS-CoV występuje wzmożona skłonność do powstawania zakrzepicy i zatorów. Ma to związek z tym, że koronawirus – a dokładnie białko S, za pośrednictwem którego wnika on do komórek - sprzyja występowaniu czynników ryzyka zakrzepicy.
Eksperci podkreślali, że COVID-19 wywołuje znacznie więcej powikłań prozakrzepowych niż infekcje innymi wirusami. „SARS-CoV-2 powoduje powstawanie mikrozakrzepów. I to może być w każdym miejscu. To jest bardzo niebezpieczne. Nie wiemy, jak długo ta zwiększona skłonność do zakrzepów się utrzymuje. Nasza wiedza na ten temat nie jest pełna” – tłumaczył dr Ligocki.
Dodał, że zakrzepica w COVID-19 dotyczy wszystkich – zarówno tych, którzy mają czynniki ryzyka, jaki i tych, którzy ich nie mają. Co więcej, osoby które przeszły - nawet w domu w sposób lekki - powinny mieć standardowo wykonany rentgen płuc oraz zmierzony poziom D-dimerów.
„Jeżeli poziom D-dimerów jest podniesiony dwukrotnie powyżej normy, to powinien być alarm dla lekarza POZ, żeby wziął pod uwagę ryzyko epizodu zakrzepowo–zatorowego u pacjenta. Ja w takich wypadkach proponuję chociaż krótkotrwałą terapię profilaktycznymi dawkami heparyn (leki przeciwzakrzepowe), a tym bardziej jeżeli są zmiany w płucach” – tłumaczył dr Ligocki.
Badaniom powinny poddać się także osoby, które mają long-COVID lub zespoły post-COVID, czyli u których nawet kilka miesięcy po przechorowaniu COVID-19 występują objawy neurologiczne, np. zaburzenia pamięci czy bóle głowy, którzy odczuwają wzmożoną męczliwość i mają kłopoty z wcześniej prawidłowym oddychaniem - na przykład mają ból w klatce piersiowej podczas wchodzenia po schodach, czy narastające duszności. „Osoby, które mają objawy typowe dla zespołu pocovidowego lub long-COVID, muszą wiedzieć, że może u nich wystąpić ostry proces zakrzepowy” – skomentował dr Ligocki, zacytowany w informacji prasowej przysłanej po konferencji.
Eksperci zwrócili uwagę, że w czasie wzrostu liczby zachorowań na COVID-19 pojawiły się duże problemy z dostępnością heparyn. Było to związane z tym, że w większości leki te są produkowane w Chinach. Heparyny nie trafiały na rynek europejski, bo nie było transportu. A poza tym heparyny są produkowane z jelit wieprzowych, a Chińczycy wybijają całe stada świń z powodu afrykańskiego pomoru świń. Poza tym heparyny biologiczne mogą być zanieczyszczone.
Tymczasem pacjenci w ostrej fazie COVID-19, którzy otrzymywali heparyny i którym tę profilaktykę wydłużono i stosowano nawet po opuszczeniu szpitala, mieli znacznie niższe ryzyko powikłań zakrzepowych i zgonu.
„Dlatego warto mieć rezerwę syntetycznego odpowiednika heparyny” – powiedział dr Ligocki. Dodał, że chodzi o pentasacharyd, inaczej antykoagulant syntetyczny, który powstaje w laboratorium.
Zdaniem specjalisty jest to lek bardzo skuteczny i znacznie bardziej bezpieczny od heparyn biologicznych. Stosowane heparyny biologiczne powodowały u części pacjentów działania niepożądane, takie jak zespół małopłytkowości poheparynowej oraz uczulenia. „Komplikowało nam to proces leczenia, bo musieliśmy pacjenta przestawić na heparynę syntetyczną” – podkreślił ekspert. Dlatego w zaleceniach Naczelnej Izby Lekarskiej znalazł się pentasacharyd. Problem stanowi jednak to, że nie jest to lek refundowany dla pacjentów leczonych profilaktycznie przeciwzakrzepowo poza szpitalem.
„Ten lek mógłby być cennym zamiennikiem dla heparyn drobnocząsteczkowych” – podsumował prof. Kurzyna. (PAP)